środa, 3 lutego 2016

czas na relację z egzaminu UAVO


28.01.2016



















Cześć. Pomyślałam, że opisując tutaj nasze wrażenia z egzaminu może przysłużymy się komuś kto dopiero zabiera się za to wszystko. Chcąc zacząć od początku:
Do egzaminu przygotowaliśmy się samodzielnie. Na szczęście nowe przepisy nie weszły w styczniu, więc obowiązkowe szkolenie na uprawnienia VLOS nie było konieczne. Z nieformalnych źródeł wynika, że nowe rozporządzenie pojawi się w pierwszym kwartale tego roku. Na egzamin umówiliśmy się telefonicznie. Skorzystaliśmy z bazy egzaminatorów zamieszczonej na stronie Urzędu Lotnictwa Cywilnego (klik). Z około 4-tygodniowym wyprzedzeniem zapisaliśmy się na egzamin u Pana Janusza w Cianowicach pod Krakowem. 
     Dokładne wytyczne obejmujące zakres egzaminu zamieszczone są również na stronie ULC (klik). Przeszukując internet udało nam się znaleźć wiele materiałów wyczerpujących temat. Dla pana R. najmniej przyjemne do nauki były wszelkie ustawy i rozporządzenia. Mi najgorzej uczyło się tych wszystkich technicznych aspektów latania wielowirnikowcami - baterie, silniki, regulatory ESC, prąd ładowania i inne. 
   Przed egzaminem musieliśmy zrobić badania lekarskie w celu wydania orzeczenia lotniczego - lekarskiego. Koszt takich badań to 200 zł, natomiast czas trwania to około pół godziny. Lista lekarzy orzeczników na stronie ULC (klik).
   Trzeba było załatwić też sobie ubezpieczenie OC na latanie dronem. Możliwe do załatwienia przez internet, trwa to około 2-3 dni i wykupując je do celów niekomercyjnych kosztuje kolejne 200 zł. My skorzystaliśmy z tego - klik.
   Dzień wcześniej opłaciliśmy sobie przelewem egzamin teoretyczny, praktyczny i wydanie świadectwa kwalifikacji - znowu 200 zł..
    Nadszedł dzień egzaminu. Trochę się stresowaliśmy, bo mieliśmy świadomość, że w wakacje została zmieniona baza pytań i już wcale nie były one takie proste i logiczne. Na dodatek już od samego rana wiatr był mało sprzyjający lotom Phantomem. Przed 9.00 dojechaliśmy do Cianowic. Okazało się, że będzie nas zdawać 6 osób. Wszyscy zdawali na kategorię MR i wszyscy przygotowali się do egzaminu samodzielnie.

     Egzamin teoretyczny składał się z pięciu kategorii, w każdej 16 pytań jednokrotnego wyboru. Żeby zdać potrzeba było 75% w każdej, czyli 12 pytań. Zgodzę się z komentarzami z niektórych stron internetowych, że niektóre pytania były po prostu z kosmosu albo inaczej mówiąc zupełnie bez sensu. Spróbuję napisać krótki komentarz do każdej z kategorii.
Podstawy prawa lotniczego - chyba najbardziej przyjemne i jasne pytania. Pasuje znać treść rozporządzeń o świadectwach kwalifikacji, w sprawie badań lotniczo-lekarskich, załącznik 2ICAO  i przeglądnąć prawo lotnicze i wyciągnąć najistotniejsze informacje. 
Człowiek jako pilot i operator UAV - możliwości i ograniczenia - przede wszystkim pierwsza pomoc i fizjologia człowieka. Mnóstwo dostępnych materiałów w internecie chociaż niektóre pytania są o rzeczy, o których by człowiek nawet nie pomyślał.
Zasady wykonywania lotów - tu trzeba znać podział przestrzeni powietrznej i służby które nią zarządzają. Dodatkowo podstawowe procedury wykonywania lotów.
Bezpieczeństwo wykonywania lotów i sytuacje niebezpieczne - moim zdaniem najdziwniejsze pytania. Może dlatego, że nie ma jednoznacznych informacji na ten temat i właściwie można zapytać o wszystko, a odpowiedzi są bardzo niejednoznaczne.
Obsługa, budowa i zasady działania BSP - mimo, że zdawaliśmy na kategorię MR były pytania które mogłyby dotyczyć innych statków. Trzeba znać całe wyposażenie statku i zasady działania systemów - ale skoro jako dziewczyna dałam radę, to da się tego nauczyć.
Na egzamin przeznaczone było 90 minut, pytania przenosiło się na kartę odpowiedzi. Po około 45 minutach wszyscy skończyliśmy i około 30 minut czekaliśmy na wyniki. Najbardziej bałam się o tą czwartą kategorię, bo tak jak pisałam z każdej z nich trzeba mieć 75%, a nie z całego testu. W końcu zostaliśmy zawołani do pokoju i okazało się, że zdałam tylko ja i Pan R. Pan Janusz krótko omówił popełnione błędy i nam kazał się przygotować do lotu, a z resztą osób umówił się na kolejny termin (w ramach i w cenie jednego egzaminu możliwe są 3 podejścia). 
     Egzamin praktyczny odbywał się chwilę drogi za ośrodkiem na takim jakby polu - lądowisku. Na początku Pan Janusz opowiedział nam co i jak - gdzie będziemy latać, o co nas będzie prosić i co mamy robić. Później przygotowaliśmy statek do lotu. Zaczął pan R. ponieważ ja byłam przerażona wiatrem. Zapomnieliśmy wiatromierza ale wiało około 6m/s. W trybie Atti (na egzaminie nie można latać na GPS) i jak na Phantoma jest to dość dużo. Egzamin składał się z 3 części. W pierwszej trzeba było pokazać, że ma się kontrolę nad statkiem - takie podstawowe manewry, utrzymanie w miejscu, skręcanie, poruszanie się w konkretnych kierunkach. W drugiej części musieliśmy wykonać pokazowy kwadrat, raz przodem statku, raz bez obracania, raz ze wznoszeniem i opadaniem. Trzecia część to było uniknięcie kolizji w sytuacji awaryjnej. No i na koniec lądowanie w wyznaczonym miejscu. Zdecydowanie nie były to nasze najlepsze loty (wiatr + stres robi swoje) ale pokazaliśmy, że potrafimy mieć kontrolę nad dronem, więc otrzymaliśmy wynik pozytywny! 
    Wróciliśmy do ośrodka podpisać odpowiednie dokumenty, protokoły, itp. i około 13 wracaliśmy już uśmiechnięci do domu. Wszystkie papiery wysyłamy teraz do ULC i pewnie około 4 tygodni będziemy czekać na świadectwo kwalifikacji. 

     Podsumowując, na początku byliśmy trochę wystraszeni tymi formalnościami, załatwieniami, nauką i wszystkim. Ale naprawdę nie ma się co obawiać. Oczywiście trzeba poświęcić trochę czasu  na naukę, bo na obecne pytania teoretyczne nie odpowie każdy z ulicy ale wszystko jest do zrobienia. Egzamin wspominamy bardzo pozytywnie i szczerze polecamy ośrodek Pana Janusza i jego jako egzaminatora. Jeśli ktoś miałby pytania, piszcie, chętnie odpowiemy. Pozdrawiamy!